Aleksander Wat

9.08.2008

Aleksander Wat

z gębą w śluzach, zgięty, wmurowany w ściany łubianki.
nie wiem, co mogło mu się objawić - czy miało brodę, kopyta,
krótkie, grube ramiona lub widłowo zakończony ogon.
nie zaglądałem przez zdradzieckiego judasza.
nieistotne jest czego i na jak długo się wyrzekł.

ważne są okoliczności - jego druhowie podliczali rachunki,
szyli, jedli ze złotych i srebrnych nakryć. nie chce mówić,
że cela była na wzgórzu, a on był w drodze na szczyt, w koronie.
tam były wszy. od czasu do czasu ktoś pewnie dorzucił siano.
no i ta srogość kluczników w zbrojach z obcych nazwisk

Priznajsia, z Gitlerem czto, bliad’, ty zatieał ? pewnie nic
jako szczęśliwe dziecko rycerzy w czerwonych zbrojach
odbył cudowną podróż wśród kazachskich pól
i cudownych kopuł astańskich świątyń. śpiewały
w głowie szczęśliwe chmury, czarne koguty i chimery,
a Boża łaska wołała na ziemie Italii. a tam -

kram budek i różnych stoisk. odpust. dzieci, grające w klasy,
robotnicy, ubijający drogę, nie czuć zapachu róż, fiołów i lilii
tylko jodyna i skrzepła krew. brąz habitów i kąsanie much.
cudu nie było. było pusto, puste oczy wiernych,
puste uliczki, był żydem wśród katolików,
katolikiem wśród żydów.

pytam; mimo wszystko czy ktoś pozwolił dzieciom
przychodzić do niego ? czy żydowskim księżniczkom,
czy katolickim berbeciom ? czy ktoś przychodził ?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Coraz lepszy jesteś, nie dziwi mnie, że podjąłeś się inicjatywy, wspólnej inicjatywy, otworzenia nowego portalu poetyckiego. Masz swój styl, dużo słów, lecz chce się to czytać. Rzadka to sprawka
taki styl Radka
)))

Adam. L

Anonimowy pisze...

Ciekawie zrobione domniemane objawienie. Dobrze się czyta.
DD

 
które okno - by Templates para novo blogger