12.11.2008
Prószy wyłącznie na Meteo. Dlatego ubieram się według
prognoz Jedynki, choć stacja nie prowadzi w sondażach.
Niech mnie nie zawiedzie. Gdyby rocznik osiemdziesiąty
                                               ugrzązł                       
w polu, a kierowca przypomniałby sobie, że jest Żydem
wówczas chciałbym aby nic nie wlewało się za kołnierz.         
Przystanek byłby innym miejscem. Mimo udowodnionej 
                                             obecności
benzenu. Zabieram jednak coś w razie kłamstwa telewizji.
Wychodzę. Mijam szesnastkę, sąsiadkę testującą nowego   
                                              Winampa.                 
Pod bramą zapełniony kosz. Biały ludek z papierem w ręku
uczy mnie jak mam żyć. Następnie słyszę śmiech nimfetek.               
Ich hity na czasie przeszkadzają ulicznemu Nerudzie, który
dokonuje oględzin kałuż. Woła: Zbyt płytko, zbyt płytko,
                                                by być 
wreszcie szczęśliwym, a ja daję mu drobne, po czym idę
                                                dalej.
Nic się nie stało odkąd zawierzyłem Jedynce. Już wiem,
że Meteo posiada prawa do śniegu, jakby jutro miało mieć
miejsce. Łapię się na tym czekając na autobus. Powrotny,
czternasta siedemnaście. Gdy nadjeżdża, nie pamiętam czy 
                                              płaciłem                   
za ubezpieczenie, przez co czuję potrzebę wykorzystania  
czasu. Carpe diem, bądź rozmyślanie o znaczeniu końca.
 
 
 
3 komentarze:
Wersyfikacja w oryginale trochę inna.
Ale nie wszystko można zrobić, tak jak się chce.
Poza tym witam po baaaardzo długiej przerwie. No i pozdro dla Rymiki i Dominiki, fajnie, że się blog rozrasta.
witam także. jednakże bez zachwytu w stosunku do wiersza. jest swobodnym dialogiem wewnętrznym nużącym mnie. ale znalazłam kilka momentów db.
Dzięki.
Prześlij komentarz